Czytuję se ten salonik i co i rusz czymś mnie prawactwo zaskakuje. W marszu niepodległości poszło kilka tysięcy ludzi, w porywach może kilkanaście tysięcy. W miarę upływu czasu w prawackich wspomnieniach liczba ta rośnie i mnoży się jak tytułowe karaluchy... Najpierw była mowa o 30 tysiącach faszystów, dziś już nasz piesek kałużowy doliczył się 90 tysięcy... Niedługo będą się liczyć w milionach...
Kaczyński idzie na konfrontację siłową, na zamieszki uliczne. Liczy, że władzę, jakiej mu społeczeństwo demokratycznie dać nie chce, zdobędzie bijąc ludzi, paląc samochody. Robi to, korzystając ze znanych z lat 30 ubiegłego wieku wzorców - w każdym przemówieniu szczuje motłoch na "wroga", wskazując cel. A motłoch te wskazówki odczytuje, mimo obłudnego wypierania się przez samego szczującego.
Nie na darmo do polskiej wersji NSDAP przyjęto takiego tuza, jak Artur Nicpoń.
Komentarze